http://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dzieckohttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Mamahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Lifestylehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Wychowaniehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Zabawahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Rozw%C3%B3jhttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dom

sobota, 28 czerwca 2014

Kiedy uciekł nam ten czas?

W czasie spacerów z dzieckiem, które jeszcze nie mówi, nie ucieka z wózka i większość czasu przesypia (choć by zasnęło trzeba już się ostro natrudzić, a budzi je każdy dźwięk), ma się dużo czasu na rozmyślania.

Skierowałyśmy się wczoraj do parku. Często to robimy jeśli pogoda pozwala (bo jak upał to droga do parku bez cienia, jak deszczowo to za daleko, żeby uciec przed ulewą do domu, a jak wietrznie to ciągnie mocno od jeziora). W parku po zakończeniu roku pełno roześmianej, zaczynające wakacje młodzieży. Idę tak sobie i myślę kiedy minął ten czas. Bo pamiętam jak dziś czasy, gdy po zakończeniu roku, też grupą większą lub mniejszą kierowaliśmy się do parku. Czasem zaszywaliśmy się gdzieś w głębi, czasem rozkładaliśmy na pomoście w promieniach słońca. Zawsze razem. Z głowami pełnymi ideałów i planów na przyszłość.

Mijam teraz taką samą młodzież. Mijam ją co dnia. Zakochane pary gimnazjalistów, wracających ze szkoły licealistów, plotkujące na murku koleżanki, pędzących na rowerach chłopaków. Wydają mi się zupełnie inni niż ja. Czasem patrzę z pobłażaniem na ich sprzeczki, czy objęcia. I wiecie? Czuję się stara. Czuję, że dla nich jestem stara, kiedy tak przemykam z wózkiem obok nich. Mam wrażenie, że patrzą na mnie, jak na kogoś z innego świata. A przecież niedawno byłam taka jak oni..

Zerkam na moją córkę śpiącą w wózku. I przypominam sobie, że już wtedy była moim największym marzeniem :)

Jagodowa na facebooku

Drogie nasz czytelniczki. Od dziś zapraszamy Was także na facebooka. Zachęcamy do polubienia naszego profilu https://www.facebook.com/jagodowamama :)

czwartek, 26 czerwca 2014

Czas tylko dla rodziców

W sobotę miało miejsce nasze drugie wieczorne wspólne wyjście z domu. Mała została z moimi rodzicami, a więc 100% zaufania. Wiedziałam, że krzywda jej się nie stanie i rodzice wszystkiego dopilnują. Zostawiłam mleko, uszykowane ubranka do spania i wszelkie instrukcje. I pojechaliśmy na koncert Myslovitz. Swoją drogą smutny koncert - nie ma Myslovitz bez Artura Rojka. Jest tylko "Myslovitz".

Niby chcemy czasem gdzieś wyjść, niby przytłacza nas monotonia. A jednak co chwilę któreś z nas spoglądało na zegarek. "Chyba już ją wykąpali", "Myślisz, że bez problemu zjadła?", "Ciekawe, czy już śpi", "Tęsknię za Jagódkiem". Cieszyło mnie, że nie tylko ja jestem zbzikowana na jej punkcie, ale mąż także.

Kiedy wróciliśmy do domu mała słodko spała. Ponoć była nawet grzeczna (co wieczorami rzadko się zdarza) i wcale nie płakała.

Chcę czasu dla siebie, ale jednak tęsknię za moją Maludą. Nawet, gdy ktoś zabiera ją na spacer zastanawiam się, czy śpi, czy nie płacze. Kiedy długo ich nie ma, chodzę do okna i jej wypatruję. Jestem zbzikowaną matką. Wy także? ;)

niedziela, 22 czerwca 2014

Rola ojca w życiu niemowlęcia

Mój mąż pracuje zazwyczaj 10 godzin dziennie. Czasem dłużej. Pracuje także w soboty. Około godziny zajmuje mu droga do i z pracy. Kolejną godzinę zjedzenie obiadu i kąpiel. Podsumowując nie ma go dla nas od 6 rano do 7 wieczorem. To ja chodzę z Jagodą na spacery, do lekarzy, ćwiczę z nią, karmię, przebieram.. Można by powiedzieć, że w życiu Jagódki prawie go nie ma. A jednak jest!

Jagodzie wystarczy jedno spojrzenie na tatę by się uśmiechnąć. Kilka śmiesznych min, by zacząć się śmiać. Jedno jego słowo by całkowicie rozpłynąć się w miłości do niego. I to jest właśnie rola taty w jej życiu. Te wygłupy i śmiechy. Ta radość :)




Tatusiowie! Najlepsze życzenia z okazji Waszego jutrzejszego święta :) Wy także jesteście ważni!


Zawsze będziecie ich pierwszą miłością ;)

wtorek, 17 czerwca 2014

Dzień z życia mamy a idealne macierzyństwo

Post miał być wczoraj, ale wieczorem sił zabrakło. Bo nasz wczorajszy dzień wyglądał tak..

Pobudki co kilka minut od północy do drugiej. Później sen do 6 rano. Dla mnie jedyny sen. Nakarmienie, a później marudzenie Jagody. Bieganie co chwilę do łóżeczka skończyło się zabraniem do łóżka. Półgodzinna drzemka Jagody - zdążyłam wstawić pranie. Dalsza część marudzenia. Rehabilitacja. Rozwieszenie prania. Spacer. Marudzenie. Obsikanie wszystkiego podczas zmieniania pieluchy. Po wzięciu na ręce w celu zmiany podkładu zrobienie kupy na mnie, na siebie, na podłogę, na ubranka. Spacer i krzyczenie w niebogłosy. Znów wyszłam na złą matkę. Prasowanie. Jedzonko z marudzeniem i kolejny spacer z częstymi pobudkami i płaczem. Kąpiel i zasypianie na szczęście bez większych problemów.

Tak nam mija dzień za dniem (oczywiście nie codziennie zostaje obsrana z góry do dołu). I czasem myślę sobie, że przecież to nie tak miało być! Nie to widziałam w telewizji, nie o tym czytałam w książkach, nawet nie o tym uczyłam się na studiach. Przecież dziecko miało spać, jeść, a kiedy tego nie robi śmiać się radośnie. Spacery miały być bajką. Wspólnie spędzany czas idyllą, w czasie której przytulamy się, uśmiechamy i razem oglądamy książeczki.. W upalne dni miałyśmy rozkładać koc w parku i znów się śmiać. Nie było mowy o płaczu!

Matki w amerykańskich filmach spotykają się z przyjaciółkami, a ich dzieci siedzą grzecznie w wózeczkach. Chodzą z nimi na jogę! Ja boję się z Jagodą wejść na szybkie zakupy do sklepu w obawie przed atakiem histerycznego płaczu.

Dlaczego wizja macierzyństwa tak bardzo odbiega od rzeczywistości? Dlaczego nic nas na nią nie przygotowuje? Ani media, ani rodzina, ani nawet szkoła rodzenia? Dlaczego kobiety boją się mówić, że nie jest tak idealnie? Dlaczego wchodząc na facebooka widzę zdjęcia uśmiechniętych dzieci koleżanek i posty, w których zachwycają się swoimi dziećmi? Czy nie można powiedzieć: kocham swoje dziecko, ale czasem mam dosyć?

piątek, 13 czerwca 2014

Nasze must have pierwszych 4 miesięcy

Czas biegnie nieubłaganie. Z dumą patrzę, jak moja kruszynka, z leżącego, jak je zostawiłam berbecia, zmienia się w zmieniającą pozycje i coraz bardziej ciekawą świata dziewczynkę.
Przez te pierwsze 4 miesiące było wiele rzeczy ułatwiających nam życie. Nie napiszę tu o przedmiotach typu laktator, chusteczki nawilżane, czy wózek, bo to niezbędniki. Wspomnę o kilku "gadżetach", które nie są konieczne, ale niezmiernie ułatwiły nam pierwsze wspólne cztery miesiące.

1. Poduszka do karmienia

Ze szpitala wróciłam z bolącym kręgosłupem. Jagodę karmiło mi się źle, a przy tym była cycozwisem i uwielbiała spędzać godziny przy piersi. Zastanawiałam się, czy kupować, czy na pewno tej firmy. Bo przecież można się bez tego obejść, a wydatków było wiele. Nie żałuje ani złotówki. Z poduszki korzystamy przy każdym karmieniu. Przydaje się także, gdy kładziemy Jagodzię na brzuszku. Firma Motherhood już kolejny raz spełniła moje oczekiwania.


2. Pieluszka do szerokiego pieluszkowania
Jagoda nie jest odosobniona. Wiele maluszków ma problemy z dysplazją bioder. Mamy, które musiały szeroko pieluszkować wiedzą, jakie jest to niewygodne. Ortopeda leczący Jagodę polecił nam zakup usztywnianej flanelowej pieluszki. Zakładana szybko pod ubranie lub na wierzch (my zawsze zakładaliśmy na wierzch, żeby nie drażniła małej). Zapinana na rzepy. Regulowana. Zdecydowanie polecamy! (My posiadałyśmy wzór w różowe serduszka).


3. Monitor oddechu
Jako mama przewrażliwiona nie wyobrażałam sobie, by go nie zakupić. To on pozwalał mi spać spokojnie w nocy. Monitorka używamy także w ciągu dnia. Zdecydowaliśmy się na mobilny monitor Snuza montowany przy pieluszce. Dzięki temu wiedziałam, że moje dziecko jest monitorowane cały czas, nie tylko w łóżeczku.




4. Kroplomierz
Jagoda od początku przyjmowała sporo leków. Trochę na kolki, trochę na ulewanie. Pojedyncze kropelki otrzymywała na łyżeczce jednak kiedy trzeba było podać już kilka mililitrów kroplomierz sprawdzał się świetnie! Umożliwia odmierzenie odpowiedniej ilości leku i aplikację bezpośrednio do buzi.




5. Karulelka i mata edukacyjna
Dwie rzeczy, które choć na trochę zajmują uwagę naszej córeczki. Przy karuzelce zasypia każdego wieczoru. Wiszące na macie zabawki nadal stymulują ją do aktywności. I maty i karuzele są różne. Uważam jednak, że warto zainwestować. My jesteśmy niezmiernie zadowoleni z wyboru dlatego polecamy produkty firmy Tiny Love.





Tak, jak napisałam wcześniej, bez każdej z tej rzeczy moglibyśmy żyć. Ale o ile trudniej, dłużej, czy mniej przyjemnie by było ;)

Post nie jest postem sponsorowanym. Polecamy Wam to, co u nas się sprawdziło. Jako przyszła mama ze wszystkich stron byłam zasypywana reklamami produktów, które "muszę mieć". Okazuje się, że nie wszystkie był nam przydatne. Te, które się sprawdziły polecamy dalej :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...