http://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dzieckohttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Mamahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Lifestylehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Wychowaniehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Zabawahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Rozw%C3%B3jhttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dom

wtorek, 19 stycznia 2016

Gdy dziecko zostaje bez mamy..

Mam wspaniałą mamę. Taką, na którą zawsze mogę liczyć, choćby nie wiem co. I choć mam 27 lat nie wyobrażam sobie życia bez niej, choć wiem, że kiedyś taki dzień nastąpi. Modlę się, żeby był on bardzo, bardzo odległy. Ale co, gdy życie brutalnie odbiera mamę kilkuletniemu dziecku? Jak wytłumaczyć trzylatce, że mamy nie ma i już nigdy nie będzie?


Ostatnio w moim otoczeniu dwie małe dziewczynki straciły swoją mamę. Nagle. Sprawa jest mi o tyle bliska, że młodsza z nich chodzi do grupy przedszkolnej, w której pracuję. I odkąd się o tym dowiedziałam, to jakoś nadal nie potrafię przestać o tym myśleć. Tak to jest, że kiedy zostaje się mamą, wiele rzeczy przeżywa się bardziej. Bo zaraz odnosi się wszystko do swojego dziecka. I od razu w głowie pojawiła się myśl, co, gdybym zostawiła tak Jagodę? Jak wyglądałoby jej życie?

Dla większości dzieci, obojętnie jak bardzo kochają swojego tatę, to jednak mama jest numerem jeden. To jej ramion szuka maluch, który się przewróci. To zazwyczaj ona czuwa przy dziecku, gdy jest chore. Najczęściej mamy logistycznie planują funkcjonowanie całego domu i rodziny. Odejście mamy (niestety znam przypadki, kiedy mamy po prostu pewnego dnia wychodziły z domu i już nie wracały) zawsze będzie ogromną traumą dla dziecka, niezależnie od jego wieku. I tu ważna jest postawa taty i innych bliskich, by swoim zachowaniem zrobić wszystko, by ta nieunikniona trauma zostawiła na przyszłości dziecka jak najmniejsze piętno. By wszystko funkcjonowało, oczywiście, że zupełnie inaczej, ale by nadal funkcjonowało sprawnie. By zapewnić dziecku miłość i poczucie bezpieczeństwa, choć zabraknie największego pocieszyciela.

Dziewczynka, o której wspomniałam, ma wspaniałego tatę. To widać na pierwszy rzut oka i to on zazwyczaj przekazywał mi rano małą pod opiekę. A co, gdyby był jedynie weekendowym tatusiem? Takim, który nawet nigdy nie odbierał dziecka z przedszkola, który nie wie, co najbardziej lubi na śniadanie, albo co i w jakiej ilości podać dziecku, gdy gorączkuje? Zaczęłam myśleć o swojej rodzinie i o tym, jak mało tata Jagody o niej wie, bo i czasu, który z nią spędza jest niewiele. Zawsze jest praca, albo jakieś zaległości w domu do zrobienia. To ja jestem od pieluszek, ubranek, od chodzenia do lekarzy i na szczepienia, od zranionych paluszków, zagubionych zabawek, od pilnowania, by zażyła lekarstwa i od tysiąca innych rzeczy. A Jagoda, choć tatę uwielbia i chętnie się z nim bawi, gdy tylko czegoś potrzebuje zaczyna szukać mnie. I to mnie przeraziło. Jak wyglądałoby jej życie, gdyby mnie zabrakło?

Jako mamy planujemy każdego dnia wiele rzeczy. Począwszy od ubranek dla naszych maluchów, menu na cały dzień, spraw, które musimy danego dnia załatwić. Myślimy nie tylko o dniu dzisiejszym. Planujemy urodziny, święta, wakacje. Nikt nie planuje tego, że może go nagle zabraknąć. I nie mówię tu tylko o tak drastycznej nieobecności jaką jest śmierć. Możemy złamać nogę, być zmuszonymi do nagłego wyjazdu. I w takich sytuacjach nasz dom powinien nadal funkcjonować. Ubrania nadal powinny być poszykowane, a ulubione śniadanie zrobione. I to jest rola taty. Choć nie musi tego robić na co dzień, powinien to wszystko wiedzieć i potrafić.

Nie chcę Was namawiać do dołowania się i zastanawiania, czy czasem dzisiaj nie umrę. Chcę Was namówić do włączania tatusiów do większej ilości spraw związanych z dzieckiem. Nawet jeśli, tak jak tata Jagody, widują czasem dzieci tylko jak śpią, albo przyjeżdżają do domu raz na jakiś czas. Zakładam, że pewnie partnerzy większości z Was wiedzą i robią to wszystko. Ale wiem, że nie wszyscy. A my często wyręczamy ich, bo dla nas to chwila. Robimy wiele rzeczy automatycznie i są dla nas oczywiste, ale już niekoniecznie dla tatusia, który przyjeżdża zza granicy raz na miesiąc.

I wiecie, co jeszcze chcę Wam powiedzieć? Zadbajcie o siebie. Nasze dzieci są dla nas na pierwszym miejscu i tak powinno być. Ale my też jesteśmy ważne. A dla nich jesteśmy wręcz najważniejsze :)

9 komentarzy:

  1. Jeju! Dobrze że poruszyłaś taki temat bo masz racje ciężko małemu dziecku takie coś wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że uznajesz ten temat za potrzebny :)

      Usuń
  2. Zanim zaczęłam pisać ten komentarz, musiałam najpierw szybko wyściskać moją córkę, żeby wiedziała, że jestem ;)

    Mi jest zawsze przykro, gdy słyszę o dziecku wychowującym się bez mamy, nawet gdy tym dzieckiem jest jakaś znajoma w moim wieku, której mama odeszła w dzieciństwie. Jest mi jeszcze bardziej przykro, gdy myślę o maluchach w domu dziecka, pozostawionych samym sobie (choć przyznaję, że staram się nie myśleć o nich za często, tylko dlatego, że za bardzo boli mnie to, że są same... tak jak napisałaś, mama wszystko przeżywa bardziej).

    Za chwilę kończy mi się urlop macierzyński, będę musiała pójść do nowej pracy (bo stara została w Gdańsku, w którym już nie mieszkam), jakakolwiek ona nie będzie, muszę brać pod uwagę ewentualne szkolenie wyjazdowe. Wiem, że bywają różne - dwudniowe, pięciodniowe, a czasami dwu czy trzytygodniowe i jeśli trafi mi się takie długie, pewnie nie dość, że umrę z tęsknoty, to jeszcze będę musiała zorganizować córce całodobową zastępczą mamę. W moim przypadku będzie to moja mama, bo z ojcem Lilii praktycznie nie utrzymuję kontaktów. I choć wiem, że mama poradzi sobie w tej roli (wiadomo, z czymś lepiej z czymś gorzej), to gdzieś tam w głowie siedzi mi przerażająca myśl, czy moje dziecko nie pomyśli, że je zostawiłam. Bo przecież rocznej córce nie da się tego zniknięcia wytłumaczyć, nawet jeśli będzie widziała mnie na ekranie komputera, bo uda mi się ogarnąć działanie Skype'a ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia, ja idę do pracy na kilka godzin i tęsknię. Wiem, że mała jest w dobrych rękach, bo zostaje z moją mamą. Jak sporadycznie (hmm tak raz na rok) zostaje z moim mężem to jednak się denerwuje. Będę trzymać za Was kciuki, jak już pójdziesz do pracy.

      Usuń
  3. Ciężki temat. Tekst daje do myślenia - zwłaszcza, że na co dzień się nad tym nie zastanawiamy. Życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie mamy pewności, co wydarzy się następnego dnia. Również znam dzieci, które z dnia na dzien zostaly bez matki. To prawdziwa tragedia. Nie do opisania słowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Chyba nic gorszego nie może spotkać dziecka.

      Usuń
  4. Racja. Tatusiów trzeba angażować jak najbardziej w wychowanie. I nie chodzi by czasem zostali z dzieckiem itp, tylko właśnie żeby wiedzieli co podać dziecku na gorączkę, jaka jest ulubiona zabawka czy jakie płatki je dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem samodzielną mamą i ten temat, o którym mówisz jest dla mnie przez to jeszcze trudniejszy. I myślę o tym za każdym razem, gdy źle się czuję i od kiedy sobie to uświadomiłam, dbam o siebie najlepiej jak mogę. Dla juniora właśnie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...