http://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dzieckohttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Mamahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Lifestylehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Wychowaniehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Zabawahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Rozw%C3%B3jhttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dom

środa, 7 września 2016

Siedzę w domu i nic nie robię

Po urodzeniu Jagody szybko poszłam do pracy. Zdążyło mnie więc ominąć całe zamieszanie dotyczące siedzenia matki w domu. Życie jednak sprawiło, że między jedną umową na zastępstwo a drugą miałam kilka miesięcy przerwy. Siedziałam, więc z Jagodą w domu i podobno nic nie robiłam.




Mamy opiekujące się dzieckiem w domu ręka w górę! Ile razy usłyszałyście czy to od męża, czy znajomych lub rodziny, a może nawet na ulicy, teksty w stylu "ta to ma dobrze, siedzi w domu z dzieckiem i nic nie robi", "nie chce jej się pracować to udaje, że się dzieckiem zajmuje" itd. Co się stało, że coś co kiedyś było podstawą rodziny (kobieta zajmująca się domem i dziećmi) nagle stało się społecznie nieakceptowane?

Mam wrażenie, że ci, którzy nigdy takiego czasu z dzieckiem w domu nie spędzili wyobrażają sobie to mniej więcej tak. Wysypiasz się do woli, bo nie musisz wstawać do pracy. Jesz z dzieckiem niepospieszne, urocze śniadanie niczym z reklam telewizyjnych. Przychodzi czas na zabawę z dzieckiem, choć pewnie jesteś szczęściarą i twoje dziecko bawi się samo, więc popijasz kawę, przeglądasz magazyn i tylko nadzorujesz dziecko z kanapy. Pora wyjść na spacer. Maluch nie protestuje. Wsadzasz go w wózek, a ono grzecznie w nim siedzi. Ty masz wtedy czas dla siebie, przecież spacer z małym dzieckiem to pełen relaks ;) Wracacie do domu. Dziecko kładzie się na drzemkę i momentalnie zasypia lub ewentualnie znów samo się bawi. A Ty znów siedzisz (!) i nic (!) nie robisz. Obiad sam się robi. Musisz tylko nastawić garnki z odpowiednimi produktami i znów masz wolne. Po obiedzie zabierasz dziecko na plac zabaw i oddajesz się ploteczkom z innymi mamusiami, podczas gdy Twoje maleństwo grzecznie bawi się w piaskownicy. Jak to możliwe, że w ciągu całego dnia nie miałaś czasu zrobić zakupów? Dlaczego w domu wciąż jest bałagan, a kosz z rzeczami do prania czarodziejskim sposobem zawsze jest pełny? Wraca mąż i słyszysz: "Cały dzień siedzisz w domu i nie zrobiłaś nawet tego i tamtego? Ja cały dzień pracuję! Teraz muszę odpocząć po pracy!" (jeśli tego nie słyszysz, szanuj męża swego, bo jest wyjątkowy ;)).

Jak taki dzień rzeczywiście wygląda? Wstajesz wcześnie. Nigdy nie przewidzisz o jakiej godzinie zacznie się Twój dzień pracy. Może będziesz miała szczęście i maluch zawoła Cię o ósmej, ale pewnie raczej o piątej czy szóstej. Zanim cokolwiek zrobisz nastawiasz pranie - będzie do powieszenia po śniadaniu. Przebranie dziecka - niby prosta sprawa. Ale ono woli biegać z gołym tyłkiem po domu, uciekać z łóżka i z pewnością nagle ma chęć na bardzo ważną zabawę. Przygotowujesz śniadanie. Dziecko nie zjada go tak pięknie jak w reklamach. Właściwie dwoisz się i troisz, by w ogóle coś zjadło przymykając jednocześnie oko na coraz większy bałagan dookoła. Próbujesz sprzątnąć po śniadaniu, ale dziecko domaga się Twojej uwagi. Starasz się zająć je choć na chwilę, by chociaż umyć naczynia, ale co chwilę słyszysz "mama chodź". Wymyślasz coraz to nowe zabawy, śpiewasz, tańczysz, malujesz i lepisz z plasteliny - wszystko po to, by dziecię było zadowolone i przestało marudzić. Kurcze, miałaś powiesić pranie! Robisz to i nastawiasz kolejne równocześnie przekonując dziecko, że musicie odkurzyć podłogę i że będzie to świetną zabawą - może Ci się uda. Drugie śniadanie - samo się nie zrobi i samo nie zje. Czas na spacer. Zaczyna się kolejna szopka z uciekającym po domu dzieckiem, które nie chce się przebrać. I które nagle jest bardzo zajęte zabawą, choć wcześniej kompletnie nic nie robiło. W końcu wychodzicie. Dziecko nie chce wózka - chce rower. Ganiasz więc za nim uważając na wszelkie niebezpieczeństwa. Maluch się zmęczył. Bierzesz dziecko na rękę, a w drugiej niesiesz do domu rowerek. U nas dochodzi do tego jeszcze pies ;) Po powrocie z nadzieją kładziesz dziecko na drzemkę. Nucisz, śpiewasz, głaszczesz. Mija godzina i nic. Maluch oznajmia Ci, że dzisiaj spać nie będzie. Orientujesz się, że drugie pranie już dawno się zrobiło i że już dawno powinnaś zacząć robić obiad. Może będziesz miała szczęście i Twoje dziecko zajmie się zabawą, a Tobie uda się coś przygotować. Może będziesz kursować "między kuchnią a salonem" to zaglądając do garnka to do garnuszka na klocuszki lub innego wynalazku. Może się poddasz i włączysz dziecku bajkę, by przygotować cokolwiek na obiad. Zjadacie. Znów z oporami i znów z bałaganem. Zdejmujesz pierwsze pranie i rozwieszasz drugie oferując dziecku zabawę klamerkami, które później zbierasz po całym mieszkaniu. Może by tak wyjść? Plac zabaw? Znów szopka z ubieraniem. Kiedy tylko przyjdzie Ci do głowy odezwanie się do kogoś, albo zajęcie miejsca na ławce Twoje dziecko chce na huśtawkę, chce zejść z huśtawki, chce żeby mu zbudować zamek z piasku, chce siku, chce pić. Wracacie do domu. Wraca szanowny pan tata i dziwi się, że nic nie zrobione, a Ty siedziałaś przecież cały dzień w domu. Nieśmiało proponujesz, że może teraz on zajmie się dzieckiem. Ale on musi odpocząć i też po pracy chce mieć trochę czasu dla siebie. Ty przecież miałaś go przez cały dzień, a że dziecko towarzyszy Ci nawet w toalecie? Cóż - taka mała niedogodność. Czy wspomniałam ile razy w ciągu dnia musiałaś przebrać dziecko, bo nie zdążyło siku albo się oblało? Nie wspomniałam. To taki drobiazg, że kto by się tym przejmował.

Wiem, że przejaskrawiam, wiem, że ironizuję. Ale powiedzcie mi, że jest inaczej. Po całym takim dniu padasz na twarz. Nie masz chwili dla siebie. A w dodatku słyszysz, że nic nie robisz, że jesteś leniwa i że wykorzystujesz dziecko by nie chodzić do pracy. Znajdujesz się na samym dole społecznej hierarchii. Nie dostaniesz awansu, nie dostaniesz nawet wypłaty. Inni mają Cię pewnie za życiowego nieudacznika.

Nie wiem, co Wy uważacie na ten temat, ale jak dla mnie jest to ogromny problem. Nie bez powodu inwestuje się w kampanie społeczne mające uświadomić innym, że bycie mamą to ciężka praca nie tylko na pełny etat, ale i z nadgodzinami. Wiecie dlaczego te kampanie? Dlatego, że różni mądrzy ludzie już dostrzegają, że w pewnym wieku nikt nie może dać dziecku tyle co matka. A to, co wtedy dziecko dostanie zaprocentuje w jego późniejszym życiu, będzie miało ogromny wpływ na jego przyszłość. W żadnym stopniu nie potępiam matek, które oddają swoje dzieci do żłobka, pod opiekę niani, czy babci. Sama do nich należę. Ale wiem, że jeżeli tylko mogłabym sobie na to pozwolić, zostałabym w domu z Jagodą. Nie żałuję ani jednej chwili, której z nią spędziłam nie pracując. Żałuję za to tych, które tracę. Widzę, jak wiele rzeczy udało mi się ją nauczyć będąc z nią w domu. Ile dużych i małych rzeczy udało nam się w tym czasie osiągnąć. Nikt nie powie mi, że jest to mniej ważne od wypłaty na koncie. Wiem, że każda z nas wracając z pracy stara się dziecku dać maksimum z siebie. Ale nie oszukujmy się. Nie da się całego dnia i wszystkich jego aktywności zmieścić w dwóch czy trzech godzinach pozostających nam do położenia dziecka spać.

Nikogo nie oceniam i do niczego nie namawiam. Ale uważam, że trzeba mówić o tym, że mamom decydującym się zostać z dzieckiem w domu należy się taki sam szacunek, jak tym, które pracują. Że należy wreszcie przestać traktować to jako "nic nie robienie" i "siedzenie w domu", które z siedzeniem nie ma nic wspólnego.

13 komentarzy:

  1. Święta racja! Wprawdzie nie mam jeszcze swoich dzieci, ale jestem nianią pracującą 10 godzin i mającą też inne obowiązki niż tylko opieka nad malcem. Jest to naprawdę wyzwanie, tym bardziej, że oprócz opieki nad dzieckiem trzeba zrobić obiad, pranie, posprzątać. Moim zdaniem matki, które chcą (bo przecież nie wszystkie mają taką potrzebę) zostać w domu z dzieckiem powinny mieć taką możliwość do 3go roku życia i to odpłatnie (!). Przecież bycie matką to też praca! W większości przypadków dużo cięższa niż ta zawodowa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pracowałam jako niania. Ta praca niestety też nie cieszy się szacunkiem, a powinna! Niania ma jeszcze ten komfort, że po pracy wraca do domu, a zmiana mamy nigdy się nie kończy.

      Usuń
  2. Oj chyba ktoś Ci dopiekł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespecjalnie, ale irytuje mnie ta kwestia. Coś co powinno być najważniejsze, czyli wychowanie własnego dziecka, zostało zepchnięte gdzieś daleko, a później się dziwimy, że dzieci są coraz gorsze.

      Usuń
  3. Slyszalam wielokrotnie przy pierwszym dziecku jak to mam dobrze..spacerki i duzo wolnego czasu dla siebie..niestety po wiekszosci były to panie na emeryturze albo bezdzietne ktore byly "zmeczone zyciem i tak bardzo zapracowane" hm...tylko czym:pewnie nie zdążyły obejrzeć kolejnego odcinka jakiegos"tasiemca". Nigdy tym sie nie przejmowalam .Jednym uchem wlecialo drugim wyleciało. Ich opinię zawsze mialam głęboko w D.... Od męża nigdy tego nie usłyszałam-tylko by sprobowal☺hihi nieraz zostawał sam w domu z kilku miesięcznym bobasem i wiedział jak to jest..raz uroczo jak z reklamy a nieraz hardkorowo😆 A te "miłe Panie" nie widziały jak między jedną a druga drzemka ladowalam corke do auta czy do wozka i wiozlam mężowi na budowę naszego domu ciepły obiad,aby miał siłę dalej walczyć. Nie widziały jak podrzucam dziecko do tesciowej(a tesciowa mam do rany przełóż ale niestety caly czas pracujaca) abym mogła jechać na prezentacje kosmetyczna aby wpadlo troche grosza. Jak po nocy nadrabiam zaleglosci.Tego nie widac, nie widzą Ci dobrzy Ci życzliwi ale fałszywi.
    Nie zamienilabym czasu spędzonego z dziećmi za nic☺☺ jakby urlop wychowawczy byl platny dla każdej mamy było by bosko...odeszło by trochę zmartwień. Teraz jest program 500+ i znów temat rzeka i komentujących mnóstwo "teraz do roboty nie pójdzie bo jest 500+ i pewnie zaraz będzie znów w ciazy"wrrr😤
    Niestety nasze społeczeństwo jest coraz bardziej zawistne i falszywe. Widząc Cię slodko sie uśmiechają a za plecami obgadaja -są wyjątki oczywiście i to sa bliscy przyjaciele... 😘

    Kobieto, mamo i przyszla mamo zawsze chodź z głową podniesioną do góry i nigdy nie bój się mówić to co myślisz. ☺ pozdrawiam was

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem mamą 4 miesięcznego szkraba, niestety nasze maleństwo jest niesamowicie absorbujace już teraz. W ciągu dnia bardzo mało śpi a jak nie śpi to domaga się uwagi cały czas. Aż się boję co będzie jak będzie starszy.
    Co mnie zaskakuje w tym świecie to to że nawet kobiety, które już są mamami dziwią się ze mogę nie mieć na nic czasu... Czasami mi się wydaje że tylko moje dziecko w tym wieku się bawi, a reszta spała całymi dniami. Ale ja staram się nie przejmować i cieszyć każdą chwilą i nową umiejętnością syna:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem mamą 4 miesięcznego malca i niesamowicie dziwi mnie to

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tu taka cisza? Może masz już listę prezentów świątecznych? A jak tam pokój Jagody - obiecałaś wpis a tu taka cisza?

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam syna 22 miesięcznego i też siedze w domu i też "przecież nic nie robię... irytujące, naprawdę! Ale gdy tylko wspomnę, że może pójdę do pracy, że synek pójdzie do żłobka, choć osobiście jestem na "nie" jeśli chodzi o żłobek, to nagle wyrzuty, że jak to! Jak to małego syna zostawię samego, a kto sie domem zajmie, obiadem, wychowaniem, spacerkami, sprzataniem? I tak właśnie zostałam na dzień dzisiejszy przykuta do mieszkania i wychowywania synka, na szczęście osobiście mi to nie przeszkadza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wrocilam szybko do pracy, jak malutka miala 8 m.cy i powiem szczerze ze w pracy odpoczywam:) Nie jest latwo byc z dzieckiem w domu i zajmowac mu czas non stop... Byc taka super aktywna mama... Bylam bardziej zmeczona jak "siedzialam" w maluchem w domu te 8 m.cy....

    OdpowiedzUsuń
  11. Witajcie, jestem mama dwulatka.Przebywam na urlopie wychowawczym i również nie wybieram się na razie do pracy.Mój brzdąc to bardzo ruchliwy facet, który ma słaby apetyt.W związku z tym muszę go karmić, a jeśli nawet je sam to każdy posiłek godzinę.Muszę poświęcać mu bardzo dużo czasu, ponieważ nie chce się bawić sam.Jestem również bardzo zmęczona i mam ogromne zaległości w domu, ponieważ ciągle mi brakuje czasu.Pomału sobie to układam ale cały czas się uczę, że porządki nie są najważniejsze :)Kiedy jednak synuś mnie przytuli i uśmiechnie się do mnie to zaraz na nowo nabieram siły :)Mieszkam w Łodzi od dwóch lat i nie jestem zorientowana gdzie można znaleźć dobrego immunologa dla dzieci.Ostatnio znalazłam stronę internetową z taką przychodnią http://salve.pl/przychodnie/oferta/poradnie-dla-dzieci/immunolog-dzieciecy/zakres-swiadczen/http://salve.pl/przychodnie/oferta/poradnie-dla-dzieci/immunolog-dzieciecy/zakres-swiadczen/
    Czy ktoś może korzystał z usług tej przychodni?Będę wdzięczna za informację.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...