Jagodek skończył w czwartek 6 tygodni. Właśnie tego dnia, 6 tygodni od pierwszego szczepienia, mieliśmy wyznaczony termin kolejnego. I wtedy zaczęła się afera..
Jako pedagożka, świadoma mama itd. zapoznałam się z różnymi argumentami zarówno zwolenników jak i przeciwników szczepień. Rozmawiałam z wieloma mami, przeczytałam ulotki szczepionek. I podjęłam decyzję. Szczepię na NFZ. Tylko na to, co jest obowiązkowe (przynajmniej na razie). Chciałam jednak przesunąć o tydzień, dwa, szczepienie na błonicę, tężec, krztusiec. I to spowodowało aferę.
Kiedy oznajmiłam pielęgniarce od szczepień, że chcę mieć ustalony indywidualny kalendarz szczepień spojrzała na mnie jak na wariatkę. Zaczęła pokazywać rozporządzenia, zawołała babkę z recepcji z ulotką szczepionki biomedu, w końcu obie poszły do pani doktor. Cała trójka zaczęła mi robić wodę z mózgu, tak, że pomimo całej wiedzy, którą zdobyłam w tym temacie poczułam się jak idiotka.
Jagodek wyszedł zaszczepiony i to w dodatku szczepionką 5w1.
Czy istnieje jakaś dobra decyzja w kwestii szczepień? Nie wiem. A jaką Wy podjęłyście?
A w sumie to dlaczego stanęło na skojarzonych? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStanęło na skojarzonych, bo babka zaczęła mnie przekonywać, że skoro boję się nopów to dlaczego nie zaszczepię tymi 5w1 skoro po nich skutków ubocznych jest znacznie mniej i mają jakieś lepsze szczepy krztuśca (niby). Po jej przekonywaniu stwierdziłam, że ok, biorę to, co niby bezpieczniejsze.
OdpowiedzUsuńRozumiem, a powiedz teraz musisz już tylko skojarzonymi Jagódke szczepić, do końca?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie, ale ponieważ dobrze je zniosła to już przy nich zostaniemy z nadzieją, że tak pozostanie..
OdpowiedzUsuń