http://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dzieckohttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Mamahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Lifestylehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Wychowaniehttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Zabawahttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Rozw%C3%B3jhttp://jagodowamama.blogspot.com/search/label/Dom

wtorek, 25 marca 2014

Niech się wypłacze..

Jako pedagożka poznałam wiele różnych, często skrajnych, koncepcji wychowania. Zawsze bliżej mi było do tych związanych z rodzicielstwem bliskości, choć nigdy nie chciałam być fanatyczką i pewne rzeczy z góry odrzuciłam. Przed narodzinami Jagody obgadałam temat z mężem i okazało się (co rzadko się zdarza), że pogląd na wychowanie mamy podobny. Pomyślałam: super! Przynajmniej nie będzie zgrzytów. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że większość osób ma pogląd zupełnie inny.

Słyszę: nie noście, później sobie nie poradzicie.
Zgodnie z rodzicielstwem bliskości dziecko jest za małe by się do tego przyzwyczaić i wykorzystywać to w przyszłości. Jak mogę zostawić moją zanoszącą się płaczem i robiącą się siną córeczkę w łóżeczku i jej nie nosić? Ale okazuje się, że są matki, które nie noszą.

Słyszę: niech się wypłacze.
Według współczesnej psychologii płacz jest sygnałem od dziecka, że coś jest nie tak, czegoś potrzebuje. Słyszę czasem, że dziecko wymusza, żeby wziąć je na ręce, ale przecież dziecko nigdy nie płacze bez powodu! Jeśli uspokaja się po wzięciu na ręce to najwidoczniej odczuwało właśnie potrzebę bliskości. Zgodnie z rodzicielstwem bliskości dziecko jest za małe, by rozumieć, że płaczem można manipulować. Nigdy nie zostawiam Jagody by mogła się wypłakać. Ale też nie biegnę do łóżeczka na dźwięk każdego jęknięcia.

Słyszę: nie trzymaj jej pod kloszem.
Ale jak mogę nie trzymać pod kloszem takiego maleństwa? Być może jestem nienormalna, że nie jeździłam z dwutygodniowym noworodkiem po rodzinie i znajomych. Nie zrobiłam tego wtedy i nie robię tego nadal. Co innego odwiedziny u nas w domu, na które pozwalam. Mała jest wtedy w swoim środowisku, w temperaturze, do której jest przyzwyczajona. Nie jeżdżę też z nią po supermarketach, a na spacery nie chodzę do centrum, ale raczej wybieram parkowe alejki, czy obrzeża miasta. Wszystko po to, żeby nie narażać jej na kontakt z wirusami.

Zastanawia mnie, czy rzeczywiście jestem przewrażliwioną matką, która chucha i dmucha na swoje maleństwo? Czy jestem nadopiekuńcza? Czy ktokolwiek może mieć rację przy dylematach wychowania?

A Wy? Jaką drogę wybrałyście w wychowaniu swoich dzieci?

4 komentarze:

  1. Najważniejsze jest, żeby decyzja którą podejmiesz była zgodna z Tobą, z Twoimi poglądami i z Twoim sumieniem. A Jagódka będzie szczęśliwa tak czy siak, bo ma rodziców, którzy ją kochają :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wedlug mnie dziecko powinno miec kontakt z wirusami (dotyczy tego ze nie chodzisz do centrum) poniewaz nabiera odpornisci - takie jest moje zdanie. Bo gdzie ma ja nabyc w izolacji?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozostawianie dziecka, żeby się wypłakało, jest jak dla mnie barbarzyństwem..

    OdpowiedzUsuń
  4. mam troje dzieci i każde jest inne, od niedawna (od 7 miesięcy) nasza najmłodsza celebrytka zdominowała nasz rodzinny świat:) każde dziecko ma inne cechy, inną osobowość, ale miłość i czas poświęcony dziecku wraca w nim po latach:))) wszystkie kołysanki, lulanki, przytulanki, nieprzespane nocy, beznadzieja bezradności...to mija JAK SEN...a szczęśliwe dziecko to satysfakcja i duma rodzica,że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy... pozdrwaiam i zyczę ci decyzji zgodnych z intuicją, sercem i troszeczkę z rozumem;)))))) zapraszam na moje blogi:http://makuszki.blogspot.com/,
    http://edukacjamakuszka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...